Miasto Kruków
Rozdział
1
,,
Dokonując wyboru pamiętaj – To zawsze tylko Twoja decyzja. ''
Niewiele
jest na świecie tak pięknych i błogich chwil jak dzisiejsza.
Niewiele ponieważ mimo braku w niej czegoś niezwykłego jest ona
piękna, a ludzie nie dostrzegają tego codziennego czaru, nie
doceniają go.
Spokojne
popołudnie, słońce delikatnie ogrzewające skórę
z za szyby, a do tego ciepła zielona herbata wraz ze słodkościami.
Zwieńczeniem tego słodko mruczące koty drzemiące, gdzie popadnie.
Idealne chwilę w cudownej kociej kawiarni, czego chcieć więcej?
-
Hej Sherlocku! Tak myślałem, że cię tu znajdę.
Eh,
a jednak jest jeszcze jedna rzecz, której
aktualnie pragnę - Spokoju.
Ciężko
wzdychając odwróciłam
głowę w stronę Leona. Znaliśmy się od bardzo dawna więc
niestety moja męczeńska mina nie zrobiła na nim wrażenia. Oni ona
ani jadowite spojrzenie, które
mu posłałam nie zatrzymały go, jakby ich nie dostrzegał.
Niezmiennym żwawym krokiem zbliżał się do mnie. Dawno go nie
widziałam, wiec zaczęłam uważnie mu się przyglądać.
Swoje
jakieś metr siedemdziesiąt pięć zapakował w starte jeansy i
czarną podkoszulkę. Jego krótkie
czekoladowo brązowe włosy były w nieładzie, a na twarzy dało się
zauważyć kilkudniowy zarost. Pomimo tego, że jego piwne oczy
błyszczały, jakby wygrał na loterii to dało się zauważyć
czające się w nich zmęczenie, jak i w całym jego ciele wraz z
dziwnym napięciem.
Moje
lenistwo podniosło czujnie głowę obawiając się, że Leon nie
znalazł się tu przypadkiem, a ponownie czegoś ode mnie chcę.
Zapewne abym na coś spojrzała, jakbym znała odpowiedzi na
wszystkie pytania świata. Nie raz ani nie dwa razy zdarzało się,
że Leon robił za pośrednika pomiędzy mną, a swoim wydziałem i
przynosił mi jakieś akta czy notatki o pewnych zbrodniach do
przejrzenia. Kiedyś niechcący znacząco im pomogłam więc wzięli
mnie na swojego konsultanta. Oczywiście robiłam to za pieniądze,
ale nawet mimo tego niechętnie przerywałam swoje błogie nic nie
robienie. Dużo sobie liczyłam za mój
czas więc rzadko korzystali z moich usług, ale dzięki tak wysokim
cenom wystarczyło abym tylko raz na jakiś czas pracowała. Przez
resztę czasu mogłam nic nie robić. Czy to sprawia, że jestem złą
osobą, która
zarabia na brutalnych morderstwach i innych takich rzeczach? Może
tak, ale mam to gdzieś, jeśli komuś to przeszkadza to jest to jego
problem.
W
życiu są rzeczy ważne i ważniejsze, a dla mnie najważniejszy
jest spokój
i nic nie robienie. Czyste błogie lenistwo, to sens mojego życia.
Codziennie wspinam się na jego coraz wyższe wyżyny wyznaczając
nowe granice. Jasne czasem dopada mnie nuda, ale tak już bywa. Nie
przejmuje się tym, jak i większością rzeczy, ale czego innego
można się spodziewać od osoby, która
nie ma chęci życia, która
nie ma chęci niczego.
Leon
chwycił krzesło z sąsiedniego stolika i usiadł koło mnie.
Podparłam dłonią twarz i zaczęłam się wymagająco w niego
wpatrywać. Drugą rękę wyciągnęłam w jego stronę, wierzchem do
góry.
-
Gdzie mój
lizak? - Spytałam się go sennym głosem przeciągając samogłoski.
W
odpowiedzi dostałam delikatny lekko rozbawiony uśmiech i trzy
lizaki wylądowały na mojej dłoni, każdy w innym smaku. Trzy
zamiast jednego? Widać szykuje się jakaś większa sprawa. Na moje
nieszczęście i nieszczęście ich portfeli.
Ziewnęłam
i położyłam lizaki koło filiżanki z herbatą. W międzyczasie do
stolika podeszła Katia, nasza wspólna
przyjaciółka
i właścicielka kawiarni.
-
Cześć Leon - Powiedziała radośnie i przywitała się z nim
całując go w policzek.
W
połowie rusałka, a w połowie człowiek, posiadaczka największych
oczu w kolorze młodej zieleni. Jak większość ludzi i nieludzi
wyższa ode mnie, choć tutaj niewiele, tylko o głowę. Z jej cery
wręcz bije słoneczny blask. Na początku naszej znajomości
starałam się odkryć, którym
rodzajem rusałki w połowie jest ale gdy zaczęłyśmy się
dogadywać odpuściłam to, ona nie chciała mówić,
a ja nie dopytywałam ani dalej nie analizowałam tego. W odróżnieniu
od większości rusałek włosy w kolorze karmelu przechodzące w
blond miała krótko
ścięte, sięgały jej do połowy szyj i były delikatnie kręcone.
Mimo, że ubrana była w zwykłe czarne porwane jeansy oraz czerwoną
luźną bluzkę na ramiączka to każdy się za nią odwracał,
przyciągała wzrok jak magnes. Cała zasługa tego w jej
olśniewającym uśmiechu i aurze ciepła, którą
roztaczała.
Gdy
ja siedziałam pogrążona w myślach i delikatnej obserwacji Katia
zdążyła przynieść kawę dla Leona. Przez chwile piliśmy swoje
napoje w ciszy.
-
No dobra, czym chcesz mnie dzisiaj dręczyć?
Przerywając
cisze spytałam się Leona i czekałam na odpowiedź bębniąc moimi
paznokciami w stół.
Wydawały głośny i dla większości osób
denerwujący dźwięk. Gdybym chciała mogłabym zrobić nimi poważną
ranę, a nawet wydłubać oko. Były długie, ostre i przypominały
szpony. Najczęściej używałam do nich czarnego lakieru, choć
czasem lubiłam też dodać trochę brokatu albo użyć srebrnego
koloru z fioletem i błękitem. Były moją dumą i uwielbiałam je.
-
Niczym - Odpowiedział Leon i puścił do mnie oczko.
Popatrzyłam
się na niego zdziwiona.
- Niczym tak? Hmm, więc jak wytłumaczysz lizaki? I to nie tradycyjny
jeden a trzy?
Zawsze
gdy miałam na coś spojrzeć czy przeanalizować przynosił mi
lizaki, rzadko jakieś inne słodkości jako dodatek. Mój
mózg,
aby dobrze funkcjonować potrzebuje w miarę stałego dopływu cukru.
Wspomaga to moje procesy myśleniowe i trochę mnie budzi, odsuwa na
bok moje lenistwo i brak chęci.
Leon
głęboko westchnął, a blask w jego oczach zgasł, wyglądał na
wykończonego.
-
Mamy trudną sprawę, jeśli w najbliższym czasie nie uda nam się
na nic wpaść chcemy cię w nią zaangażować.
Zrobiłam
niezadowoloną minę, coś mi mówiło,
że lepiej się w to nie mieszać.
-
Nie chcę, to za bardzo kłopotliwe - Stwierdziłam zrzędliwie. Tak
naprawdę nie miałam konkretnego powodu, aby odmawiać oprócz
tego dziwnego uczucia, jakby cichego alarmu w głowie, a Leon nie
przyjmie tego jako powodu, aby dać mi spokój.
-
Może i tak, ale zapłacimy ci dwa razy więcej.
No
i to jest jakiś argument. Czy aż tak ważny, aby zignorować
instynkt? Nie do końca, ale odpowiedni, aby bardzo ostrożnie
zgodzić się na przyjrzenie się temu. Pieniądze tak niewdzięczne,
a tak uwielbiane przez ludzi. Jak koty.
Leon
roześmiał się.
-
Widzę ten błysk w twoich oczach, podwójna
zapłata do ciebie przemawia.
Również
się roześmiałam, trochę gorzko.
-
Życie uczy jednego. Pieniądze to podstawa - Powiedziałam z powagą.
Leon
westchnął w odpowiedzi.
-
Nie tylko to się liczy, nie tylko to jest podstawą w życiu, a o
wiele więcej innych rzeczy, ale dzisiaj nie zaczynajmy ponownie tej
dyskusji. Nie mam na to siły.
-
Ależ oczywiście, choć dobrze wiesz, że ta dyskusja zawsze ma ten
sam sens. Mówię
ci to ponieważ tego nie rozumiesz, ty jedynie myślisz, że to
rozumiesz, ale nie jest to tym samym co prawdziwe rozumienie.
Rozumiesz?
Leon
złapał się za głowę i jęknął.
-
Błagam cię kobieto nie dzisiaj! Od kilku dni przez tą cholerną
sprawę nie spałem.
Ponownie
się roześmiałam tym razem radośnie. Lubiłam rozmawiać z Leonem,
potrafił mnie rozśmieszyć i wiedziałam, że gdyby zrobiło się
poważnie mogłabym na niego liczyć.
Chwile
jeszcze porozmawialiśmy aż Leon musiał wracać do pracy. Ja
zostałam w kawiarni bo tak naprawdę nie miałam, gdzie indziej iść,
a głaskanie kotów
jest przyjemne, mają cudowne mięciutkie futerka.
Zanim
się zorientowałam zapadł wieczór,
postanowiłam, że czas wrócić
do domu. Pożegnałam się z Katią biorąc na drogę czarną kawę o
smaku marcepanowym z cukrem i ruszyłam wolnym krokiem do siebie. Po
drodze mijałam śpieszących się ludzi, jakby gonionych przez stado
cerberów
albo innych psów
piekielnych. Na nic nie patrzyli, nie uśmiechali się i nic nie
dostrzegali po prostu nie żyli. Istnieli w swoim pośpiechu i
gonitwą za niczym.
Mijając
park spodziewałam się ciszy i pojedynczych przechodniów,
lecz przywitały mnie światła i tłum. Ludzie szeptali między
sobą, dziennikarze telewizyjni próbowali
przedostać na teren z za taśmy policyjnej przepychając się z
pilnującymi jej policjantami. Przystanęłam zaciekawiona delikatnie
przekrzywiając głowę na bok, a następnie kręcąc nią w
zrezygnowaniu i wnosząc oczy do niebo. Na tym świecie już nigdzie
nie można znaleźć spokoju i ciszy.
Naprawdę
nie rozumiem morderców,
a kiedy jest taki tłum ludzi i tak wielu policjantów
to chodzi o zabójstwo.
Doprawdy co oni mają w głowie, znaczy rozumiem wspomagają selekcje
naturalną i tak dalej, ale jednak zamiast sobie odpoczywać to oni
się męczą i zabijają. Naprawdę, że też im się chce! Kolejna
zbyt kłopotliwa sprawa. Tak samo kłopotliwa, jak ciekawość, która
nie pozwalała mi tak po prostu stąd odejść.
Ruszyłam
w stronę trochę mniej obleganej taśmy policyjnej. Po drodze wpadł
na mnie jakiś człowiek w czapce bejsbolowej i kapturze na głowie.
Nie wiem, czy to była kobieta czy mężczyzna, zanim zdążyłam
zareagować, czy lepiej mu się przyjrzeć zniknął. Jedynym co
zauważyłam i zapamiętałam to szare betonowe oczy w tym jedno
przekrwione. Zmarszczyłam brwi na dziwne uczucie, które
powstało w moim umyślę po czym mentalnie machnęłam na to
wszystko ręką jak na natrętną muchę.
Po
podejściu do taśmy policyjnej zaczęłam rozglądać się za Leonem
albo którymś
z jego kolegów
z wydziału. Byłam przekonana, że to miejsce zbrodni ma jakiś
związek z jego aktualną sprawą. Nie wiem skąd u mnie takie
przypuszczenie graniczące z pewnością, może to kolejne przeczucie
albo zwykła naciągana dedukcja. W sumie nieważne. Po chwili
rozglądania się nie zauważyłam ani jednej znajomej twarzy, nikogo
kogo bym kojarzyła z wydziału, jedynymi osobami, które
tu były to policjanci pilnujący terenu. Zapewne miejsce morderstwa
albo odnalezienia ciała znajduje się gdzieś dalej, głębiej w
parku pośród
drzew. No cóż,
nie moja sprawa, przynajmniej na razie. Wracam do siebie. To mój
priorytet, szczególnie,
że już jakiś czas temu skończyła mi się kawa i teraz cała
trzęsłam się z zimna.
Niskie
temperatury to mój
wróg,
przez prawie cały czas marznę. Rzadko jest mi dostatecznie ciepło,
dlatego najczęściej nosze swetry albo bluzki z długim rękawem
nawet kiedy słonce jasno świeci i wszystkim innym jest ciepło.
Czasem zdarzają się w sumie takie dni kiedy jest dobrze, ciepło,
ale ostatnio coraz rzadziej. Przy moim wiecznym zamarzaniu raczej
błędem jest chodzenie w rajstopach, czy pończochach oraz krótkich
spodenkach przez większość czasu, jak nie zawsze, ale one po
prostu zbyt idealnie pasują do moich butów
na koturnie, czy grubym obcasie w najczęściej pirackim stylu,
sięgających mi do połowy ud. Możliwe, że gdybym nosiła zwykłe
spodnie było by mi trochę cieplej, ale jakoś nie śpieszy mi się
do sprawdzania tej teorii. Jedyne długie spodnie jakie posiadam to
kilka rodzaj skórzanych
i może jedne czy dwie jakieś bardziej zwykłe, ale nawet nie jestem
tego pewna.
W
końcu dotarłam do domu, małego i liczącego swoje lata, ale
przynajmniej własnego. Otworzyłam furtkę i przeszłam przez lekko
zarośnięte podwórko.
Nie mogłam się nim zając, wyrwać roślin przez większość ludzi
nazywanych chwastami ponieważ wiedziałam, że każda pojedyncza
roślina tutaj ma swoje własne właściwości wraz z kwiatami.
Pozwoliłam mojemu ogrodowi samemu się rozwijać, nawet wyrosła w
nim dzika wiśnia. Jedynie od czasu do czasu przycinałam wszystko,
aby całkowicie nie zarosło. Dom zbudowany był z cegły i betonu
wraz z drewnianymi dodatkami, wszystko utrzymane w starym stylu z
mocnymi chyba dębowymi drzwiami wejściowymi. Po wejściu do domu i
zamknięciu za sobą drzwi na klucz zdjęłam buty, natychmiast
zrobiłam się niższa o dobre kilka centymetrów.
Mały
przedpokój
prowadził do salonu połączonego z kuchnią, obok były drzwi do
łazienki, a nieopodal schody prowadzące na górę,
gdzie mieściła się sypialnia, biblioteka oraz druga łazienka.
Cały dom był utrzymany w bieli i kolorach natury jedynie niektóre
miejsca miały dodatek ciemniejszych kolorów
takich, jak głęboki niebieski przypominający granat, ale w
jaśniejszym odcieniu. Wszystko tutaj, jakby roztaczało aurę
spokoju i harmonii. Rośliny wraz z wieloma różnymi
drobiazgami dodawały mu przytulnej atmosfery.
Przeciągnęłam
się ziewając i usiadłam na białej kanapie przykrytej ręcznie
robionym pledem po czym zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na jej
oparcie. Prawie połowa kanapy wręcz zawalona była poduszkami
średniej wielkości oraz kilkoma pluszakami. Niektórzy
myślą, że mając ileś już lat należy odłożyć pluszaki, ale
nie ja, lubię je i to się nigdy nie zmieni.
Włączyłam
telewizor i zaczęłam przeskakiwać po kanałach omijając
wiadomości, które
nie zawierały nic o morderstwie. W połowie siedząc, a w połowie
leżąc zaczęłam przysypiać. W ostatniej świadomej myśli
owinęłam się pledem i w całości położyłam na kanapie pod
głowę układając poduszki.