niedziela, 29 maja 2022

Miasto Kruków - Fragment 1

 

Miasto Kruków

FRAGMENT 1

Większość moich notatek to przepisane z oficjalnych raportów skrawki informacji. Te które wydawały się istotne albo były najbardziej zastanawiające.

Dopiero przy trzecim znalezionym ciele policja połączyła wszystkie fakty, a sprawę przejął wydział okrutnych zbrodni. Morderca momentalnie uzyskał pseudonim - Kolekcjoner.

Każde morderstwo, które popełnił było osobno obmyślone i dopasowane do ofiary, a szczególnie jej gatunku i rasy. Tylko jedna rzecz była niezmienna, no w sumie dwie. Każdą z ofiar porywał i więził przez pewien czas torturując ją oraz gwałcąc. Nie wiadomo co powodowało, że później je zabijał, może się nimi znudził albo rozczarował. Tutaj można wysunąć naprawdę sporo spekulacji. Drugą niezmienną rzeczą było to, że każdej z ofiar czegoś brakowało, morderca zbierał pamiątki, może właśnie chodziło mu o tworzenie jego własnej kolekcji, ale tego też do końca nie można było stwierdzić. Tak naprawdę tylko zabójca znał swoje pobudki i motywy.

Od każdej kobiety oraz każdego mężczyzny, bo choć na początku tylko kobiety były jego ofiarami to ostatnio przestał się ograniczać, zabierał części ciała związane z gatunkiem oraz często z konkretną rasą do którego przynależeli.

Pierwszej z ofiar, młodej kobiecie będącej zmiennokształtnym kotem rdzawym, podgatunkiem dzikiego kota podobno najmniejszego na świecie zgotował prawdziwy koszmar tuż przed śmiercią. Oskórował ją, kiedy jeszcze żyła po czym oblał kwasem i zostawił, aby umierała w agonii.

A jednej ze swoich ostatnich ofiar, którą był młody wampir liczący sobie zaledwie rok od odrodzenia wyrwał kły, zmiażdżył oczy oraz osuszył z krwi poprzez miliony wbitych w ciało szpikulców. Osuszył nie wydawało mi się odpowiednim określeniem, ale tak zostało napisane w raporcie.

Kolekcjoner zadbał o to, aby wampira znaleziono chwilę przed śmiercią i świtem, kiedy można jeszcze było w pełnej krasie zobaczyć co mu uczynił.

Idealnie wszystko przemyślał, ten do którego należał wampir nie miał czasu do niego przybyć i go ocalić. Ofiara zmarła dwie minuty po odnalezieniu zmieniając się w proch.

Najnowszą ofiarą ponownie była młoda kobieta, podobno od niedawna kochanka albo partnerka wampira. Nie było oficjalnego potwierdzenia jej statusu, więc była to kwestia dyskusyjna. Należała ona do rasy nazywanej Nang-faa często myloną z Phi-bird. Obydwa te rasy charakteryzuje złota skóra, niski wzrost oraz kruczoczarne włosy. Podobno każda kobieta tej rasy bez wyjątku jest przepiękna. W swojej prawdziwej postaci są raczej malutkie, a niekiedy niektóre części ich ciała, tu przeważnie chodzi o ręce i nogi, są pokryte piórami.

Po tej pięknej kobiecie zostały tylko złote oczy, a reszta była krwawą miazgą. Widać było pozostałości po wyrwaniu piór, a jej ręce i nogi były zmiażdżone. Według koronera jej kończyny wielokrotnie doznawały miażdżenia, a następnie źle się zrastały i ponownie były niszczone. Szybsza regeneracja w tym przypadku zapewniała jej tylko dodatkowe cierpienie i niepełnosprawność.

To co raz jest darem innym razem może okazać się przekleństwem.

Wśród osiemnastu ofiar zadziwiająco wiele miało jakiś związek z wampirami co było trochę dziwne. Możliwe, że w którymś momencie Kolekcjoner specjalnie zaczął wyszukiwać ofiary z takimi powiązaniami, ale dlaczego? Nawet ja wiedziałam, że lepiej sobie z nich nie robić wroga.

Możliwe, że miał do wampirów jakiś uraz, ale czy w takim przypadku wcześniejsze ofiary były tylko próbami, które miały przygotować mordercę do tego co naprawdę planował? Choć możliwe jest też to, że te bez powiązań były pomyłkami. Nie jest łatwo zbadać czyjeś powiązania, więc błędy są możliwe, ale w tedy nie zgadzało się to do końca z tym, jak wiele wiedział o nich, również o konkretnych gatunkach z których pochodziły. Wydaje się, że jest tutaj sporo sprzeczności.


czwartek, 16 stycznia 2020

Miasto Kruków - Rozdział 1


Miasto Kruków

Rozdział 1

,, Dokonując wyboru pamiętaj – To zawsze tylko Twoja decyzja. ''

  Niewiele jest na świecie tak pięknych i błogich chwil jak dzisiejsza. Niewiele ponieważ mimo braku w niej czegoś niezwykłego jest ona piękna, a ludzie nie dostrzegają tego codziennego czaru, nie doceniają go.
  Spokojne popołudnie, słońce delikatnie ogrzewające skórę z za szyby, a do tego ciepła zielona herbata wraz ze słodkościami. Zwieńczeniem tego słodko mruczące koty drzemiące, gdzie popadnie. Idealne chwilę w cudownej kociej kawiarni, czego chcieć więcej?
  - Hej Sherlocku! Tak myślałem, że cię tu znajdę.
  Eh, a jednak jest jeszcze jedna rzecz, której aktualnie pragnę - Spokoju.
  Ciężko wzdychając odwróciłam głowę w stronę Leona. Znaliśmy się od bardzo dawna więc niestety moja męczeńska mina nie zrobiła na nim wrażenia. Oni ona ani jadowite spojrzenie, które mu posłałam nie zatrzymały go, jakby ich nie dostrzegał. Niezmiennym żwawym krokiem zbliżał się do mnie. Dawno go nie widziałam, wiec zaczęłam uważnie mu się przyglądać.
  Swoje jakieś metr siedemdziesiąt pięć zapakował w starte jeansy i czarną podkoszulkę. Jego krótkie czekoladowo brązowe włosy były w nieładzie, a na twarzy dało się zauważyć kilkudniowy zarost. Pomimo tego, że jego piwne oczy błyszczały, jakby wygrał na loterii to dało się zauważyć czające się w nich zmęczenie, jak i w całym jego ciele wraz z dziwnym napięciem.
  Moje lenistwo podniosło czujnie głowę obawiając się, że Leon nie znalazł się tu przypadkiem, a ponownie czegoś ode mnie chcę. Zapewne abym na coś spojrzała, jakbym znała odpowiedzi na wszystkie pytania świata. Nie raz ani nie dwa razy zdarzało się, że Leon robił za pośrednika pomiędzy mną, a swoim wydziałem i przynosił mi jakieś akta czy notatki o pewnych zbrodniach do przejrzenia. Kiedyś niechcący znacząco im pomogłam więc wzięli mnie na swojego konsultanta. Oczywiście robiłam to za pieniądze, ale nawet mimo tego niechętnie przerywałam swoje błogie nic nie robienie. Dużo sobie liczyłam za mój czas więc rzadko korzystali z moich usług, ale dzięki tak wysokim cenom wystarczyło abym tylko raz na jakiś czas pracowała. Przez resztę czasu mogłam nic nie robić. Czy to sprawia, że jestem złą osobą, która zarabia na brutalnych morderstwach i innych takich rzeczach? Może tak, ale mam to gdzieś, jeśli komuś to przeszkadza to jest to jego problem.
  W życiu są rzeczy ważne i ważniejsze, a dla mnie najważniejszy jest spokój i nic nie robienie. Czyste błogie lenistwo, to sens mojego życia. Codziennie wspinam się na jego coraz wyższe wyżyny wyznaczając nowe granice. Jasne czasem dopada mnie nuda, ale tak już bywa. Nie przejmuje się tym, jak i większością rzeczy, ale czego innego można się spodziewać od osoby, która nie ma chęci życia, która nie ma chęci niczego.
  Leon chwycił krzesło z sąsiedniego stolika i usiadł koło mnie. Podparłam dłonią twarz i zaczęłam się wymagająco w niego wpatrywać. Drugą rękę wyciągnęłam w jego stronę, wierzchem do góry.
  - Gdzie mój lizak? - Spytałam się go sennym głosem przeciągając samogłoski.
  W odpowiedzi dostałam delikatny lekko rozbawiony uśmiech i trzy lizaki wylądowały na mojej dłoni, każdy w innym smaku. Trzy zamiast jednego? Widać szykuje się jakaś większa sprawa. Na moje nieszczęście i nieszczęście ich portfeli.
  Ziewnęłam i położyłam lizaki koło filiżanki z herbatą. W międzyczasie do stolika podeszła Katia, nasza wspólna przyjaciółka i właścicielka kawiarni.
 - Cześć Leon - Powiedziała radośnie i przywitała się z nim całując go w policzek.
  W połowie rusałka, a w połowie człowiek, posiadaczka największych oczu w kolorze młodej zieleni. Jak większość ludzi i nieludzi wyższa ode mnie, choć tutaj niewiele, tylko o głowę. Z jej cery wręcz bije słoneczny blask. Na początku naszej znajomości starałam się odkryć, którym rodzajem rusałki w połowie jest ale gdy zaczęłyśmy się dogadywać odpuściłam to, ona nie chciała mówić, a ja nie dopytywałam ani dalej nie analizowałam tego. W odróżnieniu od większości rusałek włosy w kolorze karmelu przechodzące w blond miała krótko ścięte, sięgały jej do połowy szyj i były delikatnie kręcone. Mimo, że ubrana była w zwykłe czarne porwane jeansy oraz czerwoną luźną bluzkę na ramiączka to każdy się za nią odwracał, przyciągała wzrok jak magnes. Cała zasługa tego w jej olśniewającym uśmiechu i aurze ciepła, którą roztaczała.
  Gdy ja siedziałam pogrążona w myślach i delikatnej obserwacji Katia zdążyła przynieść kawę dla Leona. Przez chwile piliśmy swoje napoje w ciszy.
  - No dobra, czym chcesz mnie dzisiaj dręczyć?
  Przerywając cisze spytałam się Leona i czekałam na odpowiedź bębniąc moimi paznokciami w stół. Wydawały głośny i dla większości osób denerwujący dźwięk. Gdybym chciała mogłabym zrobić nimi poważną ranę, a nawet wydłubać oko. Były długie, ostre i przypominały szpony. Najczęściej używałam do nich czarnego lakieru, choć czasem lubiłam też dodać trochę brokatu albo użyć srebrnego koloru z fioletem i błękitem. Były moją dumą i uwielbiałam je.
  - Niczym - Odpowiedział Leon i puścił do mnie oczko.
  Popatrzyłam się na niego zdziwiona.
  - Niczym tak? Hmm, więc jak wytłumaczysz lizaki? I to nie tradycyjny jeden a trzy?
  Zawsze gdy miałam na coś spojrzeć czy przeanalizować przynosił mi lizaki, rzadko jakieś inne słodkości jako dodatek. Mój mózg, aby dobrze funkcjonować potrzebuje w miarę stałego dopływu cukru. Wspomaga to moje procesy myśleniowe i trochę mnie budzi, odsuwa na bok moje lenistwo i brak chęci.
  Leon głęboko westchnął, a blask w jego oczach zgasł, wyglądał na wykończonego.
  - Mamy trudną sprawę, jeśli w najbliższym czasie nie uda nam się na nic wpaść chcemy cię w nią zaangażować.
  Zrobiłam niezadowoloną minę, coś mi mówiło, że lepiej się w to nie mieszać.
  - Nie chcę, to za bardzo kłopotliwe - Stwierdziłam zrzędliwie. Tak naprawdę nie miałam konkretnego powodu, aby odmawiać oprócz tego dziwnego uczucia, jakby cichego alarmu w głowie, a Leon nie przyjmie tego jako powodu, aby dać mi spokój.
  - Może i tak, ale zapłacimy ci dwa razy więcej.
  No i to jest jakiś argument. Czy aż tak ważny, aby zignorować instynkt? Nie do końca, ale odpowiedni, aby bardzo ostrożnie zgodzić się na przyjrzenie się temu. Pieniądze tak niewdzięczne, a tak uwielbiane przez ludzi. Jak koty.
  Leon roześmiał się.
  - Widzę ten błysk w twoich oczach, podwójna zapłata do ciebie przemawia.
  Również się roześmiałam, trochę gorzko.
  - Życie uczy jednego. Pieniądze to podstawa - Powiedziałam z powagą.
  Leon westchnął w odpowiedzi.
  - Nie tylko to się liczy, nie tylko to jest podstawą w życiu, a o wiele więcej innych rzeczy, ale dzisiaj nie zaczynajmy ponownie tej dyskusji. Nie mam na to siły.
  - Ależ oczywiście, choć dobrze wiesz, że ta dyskusja zawsze ma ten sam sens. Mówię ci to ponieważ tego nie rozumiesz, ty jedynie myślisz, że to rozumiesz, ale nie jest to tym samym co prawdziwe rozumienie. Rozumiesz?
  Leon złapał się za głowę i jęknął.
  - Błagam cię kobieto nie dzisiaj! Od kilku dni przez tą cholerną sprawę nie spałem.
  Ponownie się roześmiałam tym razem radośnie. Lubiłam rozmawiać z Leonem, potrafił mnie rozśmieszyć i wiedziałam, że gdyby zrobiło się poważnie mogłabym na niego liczyć.
  Chwile jeszcze porozmawialiśmy aż Leon musiał wracać do pracy. Ja zostałam w kawiarni bo tak naprawdę nie miałam, gdzie indziej iść, a głaskanie kotów jest przyjemne, mają cudowne mięciutkie futerka.
  Zanim się zorientowałam zapadł wieczór, postanowiłam, że czas wrócić do domu. Pożegnałam się z Katią biorąc na drogę czarną kawę o smaku marcepanowym z cukrem i ruszyłam wolnym krokiem do siebie. Po drodze mijałam śpieszących się ludzi, jakby gonionych przez stado cerberów albo innych psów piekielnych. Na nic nie patrzyli, nie uśmiechali się i nic nie dostrzegali po prostu nie żyli. Istnieli w swoim pośpiechu i gonitwą za niczym.
  Mijając park spodziewałam się ciszy i pojedynczych przechodniów, lecz przywitały mnie światła i tłum. Ludzie szeptali między sobą, dziennikarze telewizyjni próbowali przedostać na teren z za taśmy policyjnej przepychając się z pilnującymi jej policjantami. Przystanęłam zaciekawiona delikatnie przekrzywiając głowę na bok, a następnie kręcąc nią w zrezygnowaniu i wnosząc oczy do niebo. Na tym świecie już nigdzie nie można znaleźć spokoju i ciszy.
  Naprawdę nie rozumiem morderców, a kiedy jest taki tłum ludzi i tak wielu policjantów to chodzi o zabójstwo. Doprawdy co oni mają w głowie, znaczy rozumiem wspomagają selekcje naturalną i tak dalej, ale jednak zamiast sobie odpoczywać to oni się męczą i zabijają. Naprawdę, że też im się chce! Kolejna zbyt kłopotliwa sprawa. Tak samo kłopotliwa, jak ciekawość, która nie pozwalała mi tak po prostu stąd odejść.
  Ruszyłam w stronę trochę mniej obleganej taśmy policyjnej. Po drodze wpadł na mnie jakiś człowiek w czapce bejsbolowej i kapturze na głowie. Nie wiem, czy to była kobieta czy mężczyzna, zanim zdążyłam zareagować, czy lepiej mu się przyjrzeć zniknął. Jedynym co zauważyłam i zapamiętałam to szare betonowe oczy w tym jedno przekrwione. Zmarszczyłam brwi na dziwne uczucie, które powstało w moim umyślę po czym mentalnie machnęłam na to wszystko ręką jak na natrętną muchę.
  Po podejściu do taśmy policyjnej zaczęłam rozglądać się za Leonem albo którymś z jego kolegów z wydziału. Byłam przekonana, że to miejsce zbrodni ma jakiś związek z jego aktualną sprawą. Nie wiem skąd u mnie takie przypuszczenie graniczące z pewnością, może to kolejne przeczucie albo zwykła naciągana dedukcja. W sumie nieważne. Po chwili rozglądania się nie zauważyłam ani jednej znajomej twarzy, nikogo kogo bym kojarzyła z wydziału, jedynymi osobami, które tu były to policjanci pilnujący terenu. Zapewne miejsce morderstwa albo odnalezienia ciała znajduje się gdzieś dalej, głębiej w parku pośród drzew. No cóż, nie moja sprawa, przynajmniej na razie. Wracam do siebie. To mój priorytet, szczególnie, że już jakiś czas temu skończyła mi się kawa i teraz cała trzęsłam się z zimna.
  Niskie temperatury to mój wróg, przez prawie cały czas marznę. Rzadko jest mi dostatecznie ciepło, dlatego najczęściej nosze swetry albo bluzki z długim rękawem nawet kiedy słonce jasno świeci i wszystkim innym jest ciepło. Czasem zdarzają się w sumie takie dni kiedy jest dobrze, ciepło, ale ostatnio coraz rzadziej. Przy moim wiecznym zamarzaniu raczej błędem jest chodzenie w rajstopach, czy pończochach oraz krótkich spodenkach przez większość czasu, jak nie zawsze, ale one po prostu zbyt idealnie pasują do moich butów na koturnie, czy grubym obcasie w najczęściej pirackim stylu, sięgających mi do połowy ud. Możliwe, że gdybym nosiła zwykłe spodnie było by mi trochę cieplej, ale jakoś nie śpieszy mi się do sprawdzania tej teorii. Jedyne długie spodnie jakie posiadam to kilka rodzaj skórzanych i może jedne czy dwie jakieś bardziej zwykłe, ale nawet nie jestem tego pewna.
  W końcu dotarłam do domu, małego i liczącego swoje lata, ale przynajmniej własnego. Otworzyłam furtkę i przeszłam przez lekko zarośnięte podwórko. Nie mogłam się nim zając, wyrwać roślin przez większość ludzi nazywanych chwastami ponieważ wiedziałam, że każda pojedyncza roślina tutaj ma swoje własne właściwości wraz z kwiatami. Pozwoliłam mojemu ogrodowi samemu się rozwijać, nawet wyrosła w nim dzika wiśnia. Jedynie od czasu do czasu przycinałam wszystko, aby całkowicie nie zarosło. Dom zbudowany był z cegły i betonu wraz z drewnianymi dodatkami, wszystko utrzymane w starym stylu z mocnymi chyba dębowymi drzwiami wejściowymi. Po wejściu do domu i zamknięciu za sobą drzwi na klucz zdjęłam buty, natychmiast zrobiłam się niższa o dobre kilka centymetrów.
  Mały przedpokój prowadził do salonu połączonego z kuchnią, obok były drzwi do łazienki, a nieopodal schody prowadzące na górę, gdzie mieściła się sypialnia, biblioteka oraz druga łazienka. Cały dom był utrzymany w bieli i kolorach natury jedynie niektóre miejsca miały dodatek ciemniejszych kolorów takich, jak głęboki niebieski przypominający granat, ale w jaśniejszym odcieniu. Wszystko tutaj, jakby roztaczało aurę spokoju i harmonii. Rośliny wraz z wieloma różnymi drobiazgami dodawały mu przytulnej atmosfery.
  Przeciągnęłam się ziewając i usiadłam na białej kanapie przykrytej ręcznie robionym pledem po czym zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na jej oparcie. Prawie połowa kanapy wręcz zawalona była poduszkami średniej wielkości oraz kilkoma pluszakami. Niektórzy myślą, że mając ileś już lat należy odłożyć pluszaki, ale nie ja, lubię je i to się nigdy nie zmieni.
  Włączyłam telewizor i zaczęłam przeskakiwać po kanałach omijając wiadomości, które nie zawierały nic o morderstwie. W połowie siedząc, a w połowie leżąc zaczęłam przysypiać. W ostatniej świadomej myśli owinęłam się pledem i w całości położyłam na kanapie pod głowę układając poduszki.

Miasto Kruków



                                            

MIASTO

KRUKÓW


    🐾   

,,Skoro nie możemy się cofnąć musimy znaleźć najlepszy sposób, aby pójść naprzód''





Nad miastem zebrały się czarne chmury, a groza i koszmar czają się za każdym rogiem.
Nieuchwytny morderca poluje na kolejną ofiarę.
Każdy może być następny. Giną ludzie i fae, istoty magiczne i niemagiczne, stworzenia mroku i światła.
Bezpieczeństwo jest już tylko nikłym wspomnieniem przeszłości. Nikt i nic nie uchroni cię przed Kolekcjonerem.
Shea Riskli - młoda kobieta o ciętym języku i wyjątkowym zamiłowaniu do lenistwa oraz pieniędzy, nieznosząca kłopotliwych rzeczy dotychczas żyjąca spokojnie przestrzegając jedynie własnych zasad nie spodziewa się tego, że jedna pochopna decyzja odmieni całe jej życie.
Poproszona o konsultacje w śledztwie nie mogła przypuszczać, jak bardzo wszystko się skomplikuje.
Jakby tego było mało Wampirzy Lord, Władca Terytorium - Ten, który posiada w swoich dłoniach moc życia i śmierci wampirów. Ten którego tysiące nazywają Mistrzem, swoim Panem wobec, którego zobowiązali się do absolutne lojalności, pojawia się jeszcze bardziej wszystko komplikując. Jaki ma on związek ze sprawą?
Świat zaczyna nabierać innych kolorów, nieoczekiwane zdarzenia zmieniają dotychczasową rzeczywistość. Nikt i nic nie będzie już takie samo, jak wcześniej...
Rozpoczęła się mordercza gra, gonitwa w której stawką jest życie...


Nic nie jest proste, gdy żyjesz w świecie pełnym magicznych stworzeń samej będąc jedynie niskim pyskatym człowiekiem, a twoją jedyną zaletą jest bezczelność, której towarzyszy wątpliwy humor i brak poszanowania ogólnych zasad.
Do tego w towarzystwie chłodna jak lód i lojalna jak Cerber wiedźma, praworządny detektyw, słodka, jak miód pół rusałka, a na deser mistrzyni zdobywania informacji, tajemnicza działająca z cienia hakerka.
Istna ekipa do zadań specjalnych pełna indywidualności i tylko jedno jest pewne - Nikt z nich nie zamierza grać zgodnie z zasadami.

Czy da się prowadzić normalne życie, gdy twoją skromną osobą zaczynają interesować się wampiry, a ty pomagasz policji w schwytaniu seryjnego mordercy? Shea nie ma zamiaru ugiąć się pod niczyją presją, ale, czy na końcu uda jej się pozostać sobą?

Książka w Całości do kupienia tutaj - Miasto Kruków [Beezar]
Tekst na Wattpadzie [ publikowany - chwilowo wstrzymany] - Miasto Kruków [Wattpad]
________________________________________________
ROZDZIAŁY:                FRAGMENTY:
  Rozdział 1                    Fragment 1